Rok temu dostałam prawdziwej zajawki na rower, a ponieważ absolutnie nic nie wiedziałam na ten temat to przy jego zakupie kierowałam się jedynie wyglądem. Miał być miejski, stylizowany na starego holendra, z koszyczkiem na kierownicy i skórzanym siodełkiem. No i takiego ostatecznie zakupiłam. Jest przeeeeepiękny....ale w Wieliczce zupełnie niepraktyczny.
Kupiłam więc drugi, mniej efektowny za to nieco bardziej efektywny.
Potem miałam małą kontuzję ( w postaci złamanego z przemieszczeniem obojczyka)i oba rowery poszły w odstawkę :(
I choć w tym roku znów ujeżdzam rower to dwa z pewnością nie są mi potrzebne. W związku z tym mimo ogromnej miłości do mojej Gazelle, postanowiłam się z nią rozstać. Co ma biedaczka stać nieużywana w garażu.
Zrobiłam sobie parę fotek na pamiątkę i wystawiłam na allegro...może ktoś ją pokocha tak jak ja.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz