W tych starych zeszytach zamkniętych jest ponad dziesięć lat mojego młodzieńczego żywota. Nie znałam wtedy scrapbookingu, nie pisałam pamiętników, nie posiadałam aparatu fotograficznego - nie pozostało mi więc właściwie nic więcej, żadnych namacalnych śladów tamtych chwil. Za to tu, właściwie na każdej kartce mogę znaleźć coś z tamtych emocji. Prawie każda piosenka kojarzy mi się z jakim obozem, wycieczką... z kimś. Wyśpiewałam je i wygrałam setki razy, przy ogniskach i kominkach. I choć teraz już nie grywam na gitarze i nie mam okazji by sięgać po śpiewniki są one dla mnie niezwykle cenne! Dlatego sprawiło mi ogromną przyjemność, gdy moja latorośl sięgnęła po nie i ćwicząc zapamiętale swoje pierwsze gitarowe akordy chce korzystać z moich zapisków. Niestety przy okazji okazało się, że są one w lekkiej rozsypce i jeżeli mają przetrwać jeszcze parę lat i doczekać ogniskowych recitali Uleńki trzeba się nimi dobrze zaopiekować :) Z ogromną przyjemnością przystąpiłam więc do prac introligatorskich, przy okazji wertując raz po raz pożółkłe stronice i wspominając dawne, dobre czasy.
Niektóre strony wymagały wzmocnienia aby nie odleciały w zapomnienie.
Przy okazji zauważyłam, że niektóre kartki posiadają cechy scrapowych żurnali :)
Pisałam je przez tyle lat, że wyraźnie widać jak zmienia się mój charakter pisma...
Ach - wspomnień czar :)))
Niestety nie zrobiłam zdjęć śpiewników przed pracami konserwatorskimi :(
Ale uwierzcie mi wyglądały strasznie!
Teraz mają szansę stać się atrakcją obozów mojej córki - cóż moje szkolne zeszyty to prawdziwy vintage:)
Pozdrawiam serdecznie
przepiękna pamiątka!!! i doskonale ją teraz wspomogłaś!!!
OdpowiedzUsuńja mam tylko taki zeszyt z przepisanymi wierszami i złotymi myślami... do pamiętników nigdy cierpliwości nie miałam ;)
Piękne śpiewniki :)
OdpowiedzUsuńNa tych samych piosenkach uczyłam się grać na gitarze... Trzymam mocno kciuki za Ulę i jej gitarzenie :)
Your journal and art work are amazing! New to your blog, very inspiring!
OdpowiedzUsuńja nie jeździłam na obozy ani kolonie - wpadłam w pustą dziurę w czasie - ale wszytskie (5) moje starsze siostry jeździły i mamy w domu ich śpiewniki, może nie są bardzo zniszczone - ale w środku żurnalowanie jak u Ciebie!:)
OdpowiedzUsuńBardzo mi się Twoja oprawa podoba, ma klimat, myślę, że wsyscy będą Uli zazdraszczać :D :)
Przepiękna pamiątka i teraz w takiej cudownej oprawie...Ja też mam kilka starych śpiewników z młodzieńczych czasów, muszę chyba nad nimi kiedyś popracować :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
wow! cudne:) myślę, że Twoja córka z dumą będzie zabierać je ze sobą i chwalić się nimi:) choć nigdy nie udało mi się nauczyć gry na gitarze też mam gdzieś taki śpiewnik, ale przede wszystkim przypomniałaś mi, że byłam "zbieraczką" wierszy i złotych myśli, może to dobry pomysł je odszukać i naprawić :D... kiedyś:)
OdpowiedzUsuńRewelacyjne są takie pamiątki, a już szczególnie, jak okazują się przydstne...
OdpowiedzUsuńzazdroszczę, że Ci się uchowały!!!
OdpowiedzUsuńprezentuja się cudownie:))
śliczne! Wyszło im na dobrze...
OdpowiedzUsuńnasz śpiewnik gitatowy, który przeżył całe studia, niestety został przywłaszczony niesp[odziewanie przez kogoś w barze, w ktorym gralismy na gitarach...
szkoda...
lubiłam go. ślady kukułki i innych studenckich wynalazków, kartki zmiękczone setkami opuszków....
łza się w oku kręci :-)
OdpowiedzUsuńpiknie, piknie!!! zwłszcza te "wstęgi" drzewkowe mi się podobają!
OdpowiedzUsuńPowiem tylko: ech... tamte czasy ;-)
OdpowiedzUsuńPomysł "przywrócenia życia" starym śpiewnikom, nawet samo to, że to stale te same piosenki, że mimo upływu lat ktoś chce je śpiewać i na nich uczyć się chwytów - coś wspaniałego dla takich dinozaurów jak ja :D
Pięknie "zakonserwowane" pamiątki!:)
OdpowiedzUsuńArte zapraszam na moje portretowe Candy:)
Wspaniała pamiątka!
OdpowiedzUsuńjest coś magicznego w tym, ze kobiety przekazują sobie z pokolenia na pokolenie rożne historie i przedmioty. To co zrobiłaś jest wyjątkowe bo dziś kiedy już nie ma mojej mamy, dosłownie każdego dnia żałuje, ze nie mam po niej więcej pamiątek. Takie właśnie śpiewniki to nie tylko zeszyty z piosenkami ale kawal świetnej historii Twojego życia zamkniętej w tekstach, rysunkach na tych kartkach. Sprawiłaś, ze znów pięknie błyszcza swoim urokiem. Cudne.
OdpowiedzUsuńwyglądają świetnie!
OdpowiedzUsuńsuper sprawa :)
Teraz te spiewniki maja szanse przetrwac pokolenia! To wspaniala pamiatka! I jak zwykle zachwyca mnie wykonanie.
OdpowiedzUsuńŚlicznie wyglądają! Jestem zachwycona po prostu! :)
OdpowiedzUsuńprześlicznie oprawiłaś te śpiewniki !!! ja też mam takiego grubasa sklejonego z trzech zeszytów :) strzegłam go zawsze jak największego skarbu ale nie udało się uniknąć podartych okładek, czy rozlanych trunków, które rozmazały zapiski na niektórych stronach... i piosenki te same co u ciebie :o)
OdpowiedzUsuńmoże też się kiedyś pokuszę o nową oprawę :o)
Śliczne te śpiewniki! Aż sama mam ochotę pośpiewać!
OdpowiedzUsuńOch ! Pamiętam te strony i te rysunki. Wzrusz. Moje śpiewniki też wykopane zza szafy, ale w strasznym stanie nadal. Sięgam coraz częściej i troszkę brzdąkam, bo latorośl zapragnęła grać. Gitara (choć to niestety nie ta sama co wtedy) dostała nowe struny, a młody -poradnik nauki gry na gitarze. Niestety sama nie umiem, zeszytów naprawić. Nie to hobby ;)
OdpowiedzUsuń