Na wszelki wypadek, gdybym faktycznie musiała odpuścić wakacje i po operacji zostać w domu wymościłam sobie gniazdko, które ma mi choć trochę zrekompensować "stratę".
Właściwie jest to realizacja marzenia, które zaświeciło mi w głowie juz rok temu i nareszcie zaczyna przybierać finalny kształt. Miejska oaza na tyłach domu w samym centrum (małego ale jednak) miasta.
Oby pogoda pozwoliła mi się nią cieszyć!
Nie życzę Ci, żebyś musiała na tej werandzie spędzić wakacje zamiast wybyc tam, gdzie planowałaś, ale ja chętnie podyżuruję za Ciebie w tym pięknym miejscu:-) Zdrowia przede wszytskim, kiedy wróci wszystkie wakacyjne plany będą jeszcze do odrobienia!
OdpowiedzUsuńano właśnie :) ja odkąd dorobiłam się przytulnego tarasu i miniogrodu z kotem, wcale nie cierpię za bardzo gdy wakacje spędzam w domu, choć jestem podróżnikiem z zamiłowania.
OdpowiedzUsuńWielkie dzięki Mrouh i wszystkim pochylającym się nad moim zdrowiem! Mam nadzieję, że ten epizod juz wkrótce będę mieć za sobą i ...nie złamię sobie czegoś w międzyczasie:)
OdpowiedzUsuńP.s. właśnie się rozsiadłam pod moją wisienką i popijam kawkę,...ech życie i tak jest za...biste!
Ta weranda jest cudowna zwłaszcza w pakiecie z tak pięknym kotem ;)
OdpowiedzUsuńprzytulnie w tym Twoim zakątku:)oby przyszłe wakacje były obfite w jakieś wymarzone wyjazdy
OdpowiedzUsuńja się pod Mrouh podpiszę:))))
OdpowiedzUsuńAle cudnie w tym Twoim zakątku! I zdrowieć przyjemniej w takiej oazie zieleni :)
OdpowiedzUsuń