No i dobrnęliśmy:) Mamy kolejną noc sylwestrową, z jej obligatoryjną szaloną zabawą, wystrzałowym humorem i "szczerymi" życzeniami noworocznymi....błeeeeeee
Ale przynajmniej nastroiło mnie refleksyjnie - zawsze coś;)
Właściwie już w momencie klejenia mojego grudniownika (pewnie zastanawiacie się co z nim) pomyślałam, że grudzień to dla mnie najbardziej fatalny miesiąc na prowadzenie dziennika. Gdybym miała wybierać najbardziej znienawidzony i dołujący miesiąc w roku to bez zastanowienia wybrałabym grudzień. Grudzień - z bardzo wielu powodów. Zaczynając od tych najbardziej prozaicznych czyli pogody : albo mróz, zaspy śnieżne i podstępne ślizgawice na chodnikach, albo roztopy, przemakające buty i te ohydne białe zacieki od soli, ostatecznie (tak jak w tym roku) deszcz, szaruga i brak słońca. Następnie - święta. Wiem, wielu z was uwielbia ten świąteczny klimacik, z kiczowatymi lampkami, gubiącą igły choinicą na środku pokoju, pieczeniem tony pierniczków i wydumanymi życzeniami przy łamaniu opłatka. Ja niestety nie łapię się na ich urok. Kojarzą mi się jedynie z nerwową atmosferą, kłótniami rodzinnymi, obowiązkowymi porządkami i obżarstwem. Grudzień to też koniec okresu rozliczeniowego, remanent, zmiany na listach, i inne zmiany, które nikomu nie wychodzą na dobre. A ten rok pobił pod tym względem wszystkie poprzednie. A w samym finale moje "ulubionego" grudnia - tadam, tadam - sylwester! Jedyna impreza w roku, co do której można mieć pewność, że będzie nieudana. Doprawdy nie wiem jak to działa - może to kwestia wewnętrznego napięcia i poczucia, że w tą noc trzeba się dobrze bawić, a może powód tego świętowania jest do bani i przez to nic nie idzie jak powinno??? Ach, i jeszcze jeden powód mojej niechęci do grudnia - koniec roku to przecież idealna okazja do podsumowań i postanowień, czyli do corocznego bleblania na temat tego co już było i tego co chcielibyśmy aby nastąpiło. Zarówno jedno jak i drugie wywołuje we mnie falę mdłości i chęć natychmiastowej ucieczki.
Z wszystkich przytoczonych powyżej powodów grudzień już chyba na zawsze pozostanie dla mnie miesiącem, który trzeba jakoś przetrwać. No i już prawie, prawie się udało!
I to jest jedyny optymistyczny akcent sylwestrowy - przy akompaniamencie petard, w atmosferze wydumanej refleksji i w często przypadkowym towarzystwie żegnamy grudzień!!! Hurrrrrra, następny dopiero za rok!:)))
P.s. Kurcze, teraz pomyślałam, że takie biadolenie w ostatni dzień roku to zła wróżba....dupa, już za późno na odszczekanie:)))
Zaraz znajdę jakiś optymistyczny kawałek i zacznę przygotowywać się nastrojowo na nowe, lepsze, które czeka nas niewątpliwie od jutra!
Wszystkiego dobrego życzę wam i sobie. Buziole!
Prawie jakbym sama ten post napisała! Podpisuję się pod nim wszystkimi kończynami!!!
OdpowiedzUsuńMartwię się tylko o mojego kociaka, jak przetrwa ten huk za niedługo...
Pozdrawiam serdecznie!!!
haaa - co do przymusowych mega porządków (których nie robię przed świętami) ten sylwester, którego też nie lubię :/ Właśnie siedzę sobie i myślę, że najchętniej położyłabym się spać...
OdpowiedzUsuńAle dołujący post:( Mimo wszystko najlepszego!!!
OdpowiedzUsuńSylwester lubię. Mam zawsze optymistyczny nastrój. Teraz też:) Pod całą resztą podpisuje się obiema łapami. Podsumowań nie robię i żadnych postanowień. Znam wiele innych dni lepszych na na zaczynanie nowego, np. na każdym nowiu :)
OdpowiedzUsuńArte, szczęśliwego nowego! Szczerze:) Wierzę, że mój będzie lepszy i Tobie też tego życzę. Lubię się cieszyć jak inni też mają powody do radości:) I fajnie, że nie tylko ja zostałam w domu i to na dodatek niedaleko komputera;) :) Aż mi raźniej:)
Hahahaha - aż się uśmiechnęłam, jak to przeczytałam :D Życie naprawdę nie jest takie do d... jak w twoim opisie - nawet grudzień :D Wszelkie inwentaryzacje, zmiany i podsumowania są jak fazy księżyca - raz na jakiś czas muszą się pojawić. Takie to już prawo "fizyki" :D:D:D Świąt nie świętuj, jeśli ci nie pasi atmosfera - albo zmień otoczenie :) I od razu będzie piękniej :) A w styczniu szaruga albo śnieg taka sama jak w grudniu, więc chyba nie o pogodę chodzi :D:D:D
OdpowiedzUsuńWszystkiego najlepszego w nowym roku :)
:*
Arte, kochana! :D :D :D
OdpowiedzUsuńMasz od nas buziole przeogromne za tego posta (ode mnie i od mojego T. - i nawet zazdrosna o nie nie będę ;-) ).
Uśmialiśmy się jak norki - nie ujęłabym tego lepiej :))))
Jakie biadolenie?! - to najbardziej optymistyczny tekst na temat grudnia, świąt i sylwestra, jaki w życiu czytałam!!!
Pozdrawiam z domku, z doborowym towarzystwem - dziewięcioma kotami, które w większości mają w nosie to, co się dzieje za oknem i (z wyjątkiem nadwrażliwca Blenderka) bez mrugnięcia okiem opróżniają miski z BARFa naszego powszedniego ;-).
Heh no cóż ;) Nie można się nie zgodzić :P Polecam skecz kabaretowy w tym temacie http://www.youtube.com/watch?v=4cxcPDPm6bk
OdpowiedzUsuńMoje koty jakoś przeżyły huki i lecimy dalej w ten 2012 :D
dupa dupa dupa biadolenie poszło...Kochana będzie dobrze...życzę Ci najlepszego Roku :-)
OdpowiedzUsuńW ten Nowy Rok życzę Ci wszelkiej pomyślności,
OdpowiedzUsuńpięknych chwil,
miłości, dobrej przyjaźni,
uśmiechu,
spełnienia marzeń i dużo nadziei,
zdrowia oraz wiele inspiracji i twórczych pomysłów.
Peninia*
hej już jest jutro więc ściskam Cię serdecznie i optymistycznie
OdpowiedzUsuńps ja zawsze mam depresje poświąteczną trwająca do połowy stycznia ((((( i jeśli mam być szczera to wczoraj byłam na imprezie ale wolałabym zdecydowanie spędzić ten czas inaczej ....
Witam Cię w styczniu :)
OdpowiedzUsuńna pocieszenie mogę dodać, że kolejny grudzień zaczyna się za 11 m-cy ;)
OdpowiedzUsuń3maj się ciepło!
Wszystkiego na najlepszego w Nowym Roku :*
Skoro mamy już styczeń,to pewnie i humor masz lepszy :) Życzę Ci, żeby dobry nastrój nie opuszczał Cię przez najbliższe 11 miesięcy, a zresztą może i grudzień 2012 nie będzie najgorszy? :))) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńzgadzam się w stu procentach:0ja tez nie trawie świąt:/
OdpowiedzUsuńale podsumowąc się lubie i zaplanować coś na następny rok:)
wszystkiego dobrego w tym Nowym :*
Ooo, to już dzisiaj, zaczęło się to lepsze i styczeń i nowe przed nami:)Ale Aga, wiesz, ten post to w sumie pozytywny, skoro ja czytając coraz bardziej "rozdziawioną michę" miałam w trakcie czytania, i uśmiechu życzę nam wszystkim:)))
OdpowiedzUsuńUśmiechałam się do siebie czytając:) Myślałam, że tylko ja nie lubię Sylwestra :) Niezależnie od niekwestionowanej prawdy, że Nowy Rok się zaczął - życzę weny każdego dnia i nadal bycia sobą :) zawsze i wszędzie :) Pozdrawiam!!!
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńNie wiem dlaczego, ale to co napisałaś dało mi jakiś optymistyczny bodziec. Pozdrawiam i życzę powodzenia w nowym roku:)
OdpowiedzUsuń