Miał być "kandelabr". No, tak - uwielbiam brzmienie tego słowa! Kojarzy mi się z wierszami Gałczyńskiego i z czymś pięknym i magicznym. Kto dziś używa tego słowa? Chyba nikt - jest zarezerwowane dla poezji.
Zdecydowałam się jednak na inne słowo. Na słowo znacznie mi bliższe, choć też z lekka "poezyjne":)
Lubię nie tylko jego brzmienie, ale również to co oznacza.
Gdzieś tam głęboko wierzę, że to co najlepsze jest ..... ulotne.
A chodzi, oczywiście o wpis do wędrującego żurnalu Czekoczyny. Tematem przewodnim są ulubione słowa. Teraz chyba już wszystko jasne:)
W moim wpisie wykorzystałam nie tylko ulubione słowo, ale również rysunek absolutnie ulubionej Leanne Ellis. Czasami czuje się jak jej ambasador w Polsce - zawłaszczyłam ją sobie totalnie.
Fantastyczny wpis:)
OdpowiedzUsuńPiękny:) wszystko idealnie ze sobą współgra:}
OdpowiedzUsuńPiękny wpis..
OdpowiedzUsuńcudna ulotność w Twoim wykonaniu!!:))
OdpowiedzUsuńPiękny wpis!!!
OdpowiedzUsuńCudownie delikatny :)
:*
cudowny! niesamowicie subtelny! kojarzy mi się z Twoją osóbką:D
OdpowiedzUsuńMmmmmm, ale subtelnie, delikatnie... i ulotnie...
OdpowiedzUsuńpodziwiałam już Twoją "ulotność", ale teraz jak wiem,że miał być kandelabr, to mi go trochę szkoda:-)
OdpowiedzUsuń