Żu(rna)l artebanalny:)

Dziś chciałabym się pochwalić okładką mojego Art Journala/Wędrownika. Jest bardzo medialna i (paradoksalnie) zupełnie niefotogeniczna:) Nie wiem czy jestem z niej zadowolona. Z jednej strony jest taka jak chciałam, żeby była - delikatna, pudrowa i niejednoznaczna. Chciałam też, żeby była zdecydowanie bardziej bałaganiarska niż wszystko co do tej pory zrobiłam. I taka chyba jest. Ale nie udała mi się walka z fakturą. To co wyszło, zupełnie mi nie odpowiadało, więc musiałam się jakoś ratować. Wynik tej akcji ratunkowej jest ... dziwny, i budzi moje mieszane uczucia. No ale na zdjęciach chyba tego nie dojrzycie:)))

A oto i ona:

Na tylnej okładce (oczywiście w środku) znalazł się mój wpis" inauguracyjny". Tu też nie obeszło się bez kłopotów. Pierwszy projekt w fazie finalnej został krzywo zbindowany i w szale wściekłości i rozpaczy skrócony o połowę. Zostanie wykorzystany na coś innego i to już wkrótce. Drugie podejście do tematu jest za to dokładnie takie jakie miało być, lubię go i to bardzo - za kolor, fakturę i w ogóle :)

Uprzedzając wszelkie pytania - oczywiście rysunki nie są mojego autorstwa, wycięłam je sobie z jakiegoś starego Bluszcza i przetransferowałam. Niestety nie pamiętam autora, ale jak tylko odnajdę - dopiszę.

Pozdrawiam bardzo cieplutko, dziś niezwykle, ale to niezwykle szczególnie Dryszeńkę, która jest inicjatorką całego projektu i która mnie do niego zaprosiła. Nie muszę chyba dodawać jakie to dla mnie szczęście i zaszczyt!